wtorek, 16 października 2012

Londyn zakrapiany rumem



    Nigdy nie ukrywałem swojego zamiłowania do zagłębiania się w tajniki światowego przemysłu alkoholowego, ale dziś muszę szczerze przyznać, że po ostatnich odkryciach moje upodobania uległy pewnej znaczącej  zmianie. Od wielu lat byłem wiernym fanem whisky i nie stroniłem od poszerzania swoich doświadczeń w tej jakże nobliwej dziedzinie.  Z sentymentem wspominam spotkania z Jackiem z Tennessee, Jasiem Wędrowniczkiem, Królową Margot i Balantyną, przez przyjaciół nazywana po prostu Rudą... najwyższy czas poznać nowych znajomych.
    Ostatnio w Londynie odbyło się coroczne święto rumu znane jako Rumfest.  Jest to impreza, która przyciąga producentów, koneserów i barmanów z całego świata zafascynowanych tym tajemniczym trunkiem produkowanym z trzciny cukrowej http://rumfest.co.uk/   Ja również dałem się oczarować. Przyczynił się do tego napój, który wprawił moje kubki smakowe w ekstatyczny stan nirwany. Idealne połączenie wszystkiego za co uwielbiam Jamajkę zamknięte w eleganckiej butelce z bursztynowym płynem, który leżakował osiem lat czekając na otwarcie.  Już pierwszy łyk przenosi nas na tę magiczną wyspę wypełnioną rytmami reggae i zapachem marihuany, a w oddali oczami wyobraźnie widzimy spalone tropikalnym słońcem piaski i błękit oceanu. Bardzo ciekawe doznania, które szczerze polecam...im głębiej podróżujemy tym cieplej nam się robi....

Ja wracam na gorące plaże Jamajki, a Wam życzę miłego wieczoru i powodzenia podczas dzisiejszego meczu Polska: Anglia w piłkę kopaną.

piątek, 12 października 2012

Welcome to the Jungle



…po wyjątkowo nudnych dwunastu godzinach spędzonych w pracy z zadowoleniem i ulgą opuszczam wieżowiec położony w samym centrum Londynu. Chwilę później dostaję smsa, że właśnie minąłem się w windzie ze Slashem czołowym gitarzystą kultowej grupy Guns n’ Roses…takie moje szczęście… Dziś, dokładnie za pół godziny, na wspominanym już przeze mnie Brixton, odbędzie się jego koncert…, a ja już widzę te korki, które wydłużą moją jakże ekscytującą podróż do pracy…Welcome to the Jungle… Miłego Wieczoru.

wtorek, 9 października 2012

Stabilizacja finansowa

    Moja stabilizacja finansowa zależy w dużej mierze od pijanych międzynarodowych biznesmenów i finansistów próbujących zaimponować sztucznie-wyglądającym dziewczynom z okolic Essex....Niech ekonomiczny kryzys omija brytyjską giełdę szerokim łukiem, a markowe sukienki dumnie zdobią ciała londyńskich kobiet…wszystkim to wyjdzie na dobre…Miłego wieczoru

środa, 3 października 2012

"Beware of The Dark Side"



    W natłoku obowiązków zanika chęć i wena do pisania, ale w wolnych chwilach, porozsypywanych po różnych przypadkowych miejscach ( jak na przykład autobus 133, w którym się aktualnie znajduję) staram się coś napisać.
    Jak dotychczas unikałem opowiadania o nieprzyjemnych, negatywnych i niebezpiecznych aspektach życia w Londynie. Najwyższy czas to zmienić, więc jeżeli ktoś ma ochotę na chwilę przyjemnej, rekreacyjnej lektury szczerze odradzam dalszego czytania.
    Londyn pod wieloma względami jest niesamowitym miastem, które uwielbiam. Jednak gdy choćby na chwilę zapomnimy o jego potędze i ciemnej stronie, on w typowo brytyjskim tonie, spokojnie acz dosadnie nam o sobie przypomni. Ogólnie czuję się tutaj bezpiecznie…, ale oto krótki zlepek historii z kilku ostatnich tygodni:
    Godzina 24.00. Wychodzisz z domu i idziesz na przystanek autobusowy. Muzyka leci w słuchawkach. Masz czas porozmyślać o niczym. Obok Ciebie na przystanku grupa ludzi. Z zamyślenie wyrywa Cię niespodziewane pojawienie się policji. Policjanci idą w kierunku trzech mężczyzn, którzy na ich widok szybko się oddalają, a po chwili rzucają do ucieczki. Z piskiem opon z zakrętu wyjeżdża srebrna furgonetka, a z niej wysypują się czarne postacie w kominiarkach i kaskach. Kominiarze szybko zatrzymują i obezwładniają uciekinierów…, a na ulice z hukiem upada pistolet…podjeżdża Twój autobus, odjeżdżasz…
    Z okien nocnych autobusów średnio co noc, na którymś etapie podróży widzisz charakterystyczne biało-niebieskie policyjne taśmy oznaczające miejsce popełnienia przestępstwa. Uświadamiasz sobie obecność ciemnej strony miasta, która zawsze jest gdzieś parę kroków od Ciebie.  Przypomina Ci się cytat mistrza Yody "Beware of the Dark Side"
    Na Twojej trasie do pracy znajduję się też owiane niesławą Britxton, przez niektórych zwane londyńskim Bronxem.  Swojego czasu często można było usłyszeć tutaj strzały i charakterystyczny dźwięk przeładowywania broni. Dwie noce później na tej właśnie dzielnicy widzisz siedzącą na chodniku kobietę gadającą samą do siebie…, jak na Londyn nie jest to nic nadzwyczajnego…, więc nie zwracasz na nią większej uwagi. Chwilę później słyszysz jak ktoś krzyczy „ Call the fucking Ambulance for fuck’s sake”, a kobieta leży bez ruchu. Podbiegasz do pobliskiego ambulansu i mówisz sanitariuszom o całym zajściu…Oni bez paniki, a z wprawą podjeżdżają do leżącej kobiety. Parę sekund później wkładają ją na nosze i odjeżdżają na sygnale pozostawiając za sobą ślady krwi na chodniku…podjeżdża Twój autobus…jedziesz dalej…
…Trzecia w nocy wychodzisz z autobusu na dzielnicy tuż obok Twoje. W swojej ulubionej kebabowni spotykasz znajomego sprzedawcę i wielką dziurę w szybie, pełno szkła wszędzie dokoła. Turek przeklina na czym świat stoi mieszając angielskie fucki i motherfuckery z bliżej nie określonymi tureckimi słowami.  Z potoku  słów udaje Ci się dowiedzieć, że wpadła tam jakaś  rozjuszona banda i cegłówką wybiła przednią szybę. Wandale uciekli dopiero gdy pogonił ich z maczetą. Wygląda na to, że tej nocy nie zjesz kebaba...
    Po tych wszystkich przygodach wracasz do domu, otwierasz gazetę i czytasz, że dziś mija rok od zamieszek na Croydon podczas, których spłonęło wiele aut i dość spora część okolicy została zdemolowana. Na następnej stronie informacja, że znaleziono mordercę zakopanej w ogródku dziewczynki i już nawet nie szokuję Cię fakt, że było to na pobliskiej dzielnicy. Zamykasz gazetę i włączasz telewizor, a tam na BBC dokument, z którego dowiadujesz się, że w Londynie splatają się siatki większości światowych organizacji przestępczych.
    Żyjąc tutaj na co dzień  nie można zaprzątać sobie głowy rozmyślając o potencjalnych zagrożeniach…przyprawiłoby nas to o silną depresję i zaawansowaną paranoję…jednak jak mówi Yoda nie możemy o nich zapominać. Pierwsze symptomy paranoi pojawiły się ostatnio u mnie... jechałem do pracy autobusem 133, gdy uświadomiłem sobie, że większą cześć pasażerów stanowią turyści w turbanach, a jeden do złudzenia przypomina Osamę Bin Ladena.  Nagle przypomina sobie, że dziś jest 11 września, rocznica zamachów na WTC. Dramaturgii całej scenie dodaje fakt, że zegarek wskazuje godzinę 9:46. Wjeżdżamy do centrum, a pasażerowie w turbanach z podekscytowaniem pokazują sobie co ciekawsze wieżowce na londyńskim niebie. Gdy tego dnia w pracy patrzyłem na Londyn z wysokości 200 metrów  nerwowo spoglądałem przez wielkie okna wyszukując nadlatujących samolotów…na szczęście nie przyleciały. 
    Kolejną rzeczą, która przypomina Ci o tym co Cię otacza, są dźwięki syren policyjnych nieodzownie wpasowane w melodię miasta.  Czasami gdy rozmawiam z ludźmi przez telefon idąc ulicą  pytają mnie co się dzieję, bo słyszą w tle wycie syreny. Dopiero wtedy dochodzi do mnie ten dźwięk . Tak się do niego przyzwyczaiłem, że mój słuch przestał go rejestrować.
    W zależności od tego na jakiej ulicy się znajdziemy taki asortyment będą nam próbowali wcisnąć lokalni ‘uliczni handlarze’…, a na tutejszych ulicach, uliczkach i zaułkach można kupić dosłownie wszystko,  …pomijając cała legalną cześć asortymentu…. mamy do wyboru szerokie spektrum począwszy od najróżniejszych narkotyków wszelakiej maści, poprzez kradzione sprzęty elektroniczne, aż po broń i tym podobne gadgety…
  Wybiła 23.00… dopijasz poranną kawę, czas wyruszać w drogę…podjeżdża Twój autobus…wsiadasz?