piątek, 6 czerwca 2014

D-day


6 czerwca obchodzimy rocznicę lądowania wojsk Aliantów w Normandii. Operacja ta została przeprowadzona pod dowództwem generała Eisenhowera, a trzon sił inwazyjnych stanowiły wojska amerykańskie, brytyjskie i kanadyjskie. Fotograf Peter Macdiarmid zabiera nas w wirtualną wycieczkę przez kluczowe miejsca operacji Overlord, która była największą operacją desantową w historii wojen, wzięło w niej udział około 156 tysięcy alianckich żołnierzy. Dzięki jego fotografiom mamy okazję zobaczyć jak wyglądało to kiedyś, a jak wygląda teraz, czyli 70 lat później.

http://www.theguardian.com/artanddesign/ng-interactive/2014/jun/01/d-day-landings-scenes-in-1944-and-now-interactive

 
 
 
 
 

Peter Macdiarmid and
theguardian.com,


http://www.theguardian.com/artanddesign/ng-interactive/2014/jun/01/d-day-landings-scenes-in-1944-and-now-interactive
 
 

czwartek, 5 czerwca 2014

25 years of Freedom

"We must never forget that the spark for so much of this revolutionary change, this blossoming of hope, was lit by you, the people of Poland.  History was made here."



...Odrzucając na bok  i unosząc się ponad osobiste,preferowane poglądy polityczne i własne obiekcję, przyjemnie się słucha. Jest po hollywoodzku, jest z pompą i jest amerykański patos. Znajomość historii też całkiem imponująca. True Story Mr. Obama.



President Barack Obama
Warsaw, Poland
June 4, 2014

poniedziałek, 26 maja 2014

Życie na emigracji




Wakacje już coraz bliżej, więc temat emigracji i emigrantów wszelakiej maści znowu coraz częściej przewija się w mediach i internetach. Samoloty, statki, autobusy jak co roku zapełnią się turystami w raz z wszystkimi innymi poszukiwaczami szczęścia i przygody w "Wielkim Świecie". Niedawno mineło 10 lat członkostwa Polski w Unii Europejskiej, więc temat jak najbardziej na czasie. Muszę Was jednak zmartwić, bo moim zdaniem mało się przez ten czas nauczyliśmy. Nasi rodacy nadal nie potrafią odnaleźć się w momencie zderzenia z inną kulturą, lub ogólnie rzecz biorąc innością, która nie pasuje do ich zamkniętego hermetycznego nierzadko zaściankowego podejścia do świata. Polacy często zachowują się jak rozpieszczony nastolatek na wakacjach, któremu wszystko się należy i który może robić co mu się podoba, bo przecież jest gościem. Wiem, że na co dzień jako jednostki tacy nie są, bo przy bliższym poznaniu wychodzą z  nich pozytywne cechy, ale trzeba przyznać, że Polacy nie robią dobrego pierwszego wrażenia. Jako jednostki wyglądamy i sami czujemy się w miarę obeznani i ogarnięci, ale jako całość sami potwierdzamy stereotypy...


 




...Więc dlaczego ja chciałem wyjechać? Pomimo tego, że wiedziałem jak wygląda znaczna część polskiej emigracji i jak dla wielu ludzi emigracyjne przygody się skończyły?  
...z tego co pamiętam to od zawsze miałem w planach gdzieś wyjechać, gdzieś poza granicę państwa Polskiego, gdzieś w jakieś ciekawe odległe miejsce. Początkowo miały to być Stany Zjednoczone, które na razie wciąż jeszcze pozostają na moje liście oczekujących, ale padło na Wielką Brytanię, więc Londyn był już prostym wyborem. Chyba nie wyjechałem dla pieniędzy, a na pewno nie były one głównym powodem…po ukończeniu anglistyki wydawała się to całkiem logiczna opcja. Można powiedzieć, że w praktyce chciałem sprawdzić wiedzę zdobytą na studiach. Poza tym, jak wiele dzieciaków wychowanych w latach 90 zostałem omamiony amerykańskimi filmami, w których wszystko co zachodnie, zagraniczne było zawsze najlepsze, kolorowe i niezawodne, a to co polskie było kiepskie, szare i szybko się psuło,... no sorry, ale tak było. 

 Co tak naprawdę podoba mi się w życiu w Anglii? Co jest takiego wyjątkowego w mieszkaniu w Londynie? Jakiś czas temu wrzucałem tutaj artykuł, którego autor wymienia 101 powodów do życia w Londynie. Ja skoncentruję się na swoich osobistych, nieobiektywnych i nierzadko egoistycznych powodach:

-Lubię fakt, że jest to monarchia. Bardzo odpowiada mi bycie poddanym Jej Królewskiej Mości Elżbiety II. Pełen wymiar jej tytułu było mi dane poznać kilka lat temu podczas zajęć z Historii Wielkiej Brytanii, które siały postrach na korytarzach Uniwersytetu Zielonogórskiego wśród studentów drugiego roku filologii angielskiej. Panie Profesorze, informuję, że tytuł pamiętam i  w oryginale ten używany na terenie UK  brzmi tak…Her Majesty Elizabeth the Second, by the Grace of God, of the United Kingdom of Great Britain and Northern Ireland, and of Her other Realms and Territories, Queen, Head of the Commonwealth, Defender of the Faith…czyli…Jej Królewska Mość Elżbieta II Z Bożej Łaski Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej oraz innych Jej Królestw i Terytoriów królowa, Głowa Wspólnoty Narodów, Obrończyni Wiary.  
Stara sprawdzona Monarchia jest lepsza niż kulejąca demokracja.
-Lubię chodzić londyńskimi ulicami, nawet przy tej przedziwnej ciągle zmiennej pogodzie, do której coraz bardziej się przyzwyczajam…cztery pory roku jednego dnia...nie ma sprawy, przynajmniej nie jest nudno.
-Lubię to, że nigdy nie możesz być pewny co spotka Cię za rogiem, tam gdzie wczoraj była Twoja ulubiona piekarnia, dziś jest już chiński take-away, a jutro będzie tam off-license...a za trzy dni napad z bronią. Naprawdę szybkość z jaką lokalne biznesy pojawiają się i znikają jest oszałamiająca.
-Lubię to, że nikt nie patrzy na drugiego człowieka przez pryzmat tego jak wygląda, albo jakie ma poglądy…możesz być Żółty, Czarny, Biały, Brązowy, albo Niebieski…wierzyć w Boga, Allaha, Buddę, Krysznę, Wszechświat, Naukę, czy w Latającego Potwora Spagetti…nikogo to nie interesuje!! Ogólnie podoba mi się to, że ludzie nie wtykają nosa w sprawy innych, dopóki nie naruszasz wolności innego człowieka nikogo nie obchodzi co robisz...oczywiście nie żyjemy w idealnym świecie, więc zdarzają się o tej reguły wyjątki, których niestety jest sporo, ale generalnie na co dzień rzadko się to zauważa.
-Lubię słuchać wszystkich  istniejących lokalnych, odmian, dialektów, akcentów i rodzajów języka angielskiego…jako językowiec każdą zasłyszaną rozmowę traktuję jak badanie tajników tego języka…
-Lubię spotykać się i przebywać z ciekawymi  ludźmi całego świata.
-Lubię jeździć na rolkach wieczorami po parkach i zakamarkach południowego Londynu, za każdym razem zapuszczając się coraz głębiej docierając w miejsca, o których nie piszą w przewodnikach turystycznych.
-Lubie to, że mogę rozmawiając z ludźmi wplatać w oryginale teksty z moich ulubionych angielskich seriali. ‘True Story’
- Lubię tę wielkomiejską prywatność. W milionowym tłumie łatwo pozostać anonimowym.
-Lubię to ,że gdy oglądam filmy, których akcja dzieje się w Londynie potrafię rozpoznać dane miejsce i ulokować je sobie na mapie miasta, a jak mi się jakieś miejsce wyjątkowo spodoba to żeby się do niego dostać potrzebuję maksymalnie w zależności od korków, do półtora do dwóch godzin.
- Lubię dostawać wypłatę w funtach szterlingach.
-Lubię angielskie śniadania serwowane w ulicznych knajpach południowego Londynu...i Panie Kelnerki, które jak w amerykańskich filmach chodzą oferując dolewkę czarne gorącej kawy.
-Lubie to, że gdy włączam telewizję rano zamiast ‘Kawy czy Herbaty” leci BBC Breakfast, …niby w angielskiej telewizji też rzadko jest coś wartościowego do oglądania, ale jakoś wydaje mi się, że i tak wyprzedza ona polską telewizję o całe lata świetlne. 
-Lubię to, że tutaj nie dosięgają mnie macki polskiego ZUS’u, a brytyjska polityka emerytalna bardzo mi odpowiada.
 -Lubię, że mogę chociaż w drobnym stopniu realizować swoje niespełnione dziennikarskie aspiracje pisząc do Was siedząc wygodnie w fotelu w południowym Londynie...kiedyś podczas studiów założyłem się nawet, że w ciągu dziesięciu lat po ich ukończeniu będę zagranicznym korespondentem pewnej dużej stacji telewizyjnej...a ja bardzo nie lubię przegrywać zakładów.
-Lubię to, że każda spędzona tutaj chwila przybliża mnie coraz bardziej do posiadania brytyjskiego paszportu.
-Lubię to, że mogę zabrać dziewczynę na randkę na Tower Bridge…
- Lubię to, że mogę do kogoś powiedzeć…”…a ostantio w The Times wyczytałem, że…’’...chociaż w większości przypadków mówiąc The Times mam na myśli internety.



...To tylko nieliczna część rzeczy, które mi się podobają...te mniej pozytywne, których również nie brakuje, możemy na razie pominąć co by nie odstraszać młodej emigracji, bo gdyby nie ona nie miałbym o czym pisać...
..miłego wieczoru...


poniedziałek, 3 marca 2014

KORPO#####RACJA




Brytyjski urząd statystyczny donosi, że w ostatnim kwartale liczba pracujących dwudziesto-paro-latków znacznie się powiększyła w stosunku do lat poprzednich, a bezrobocie generalnie na terenie całego Zjednoczonego Królestwa spada...więc żeby być na bieżąco z obowiązującymi trendami, przyszedł czas na powrót z nieokrytych rejonów internetu z powrotem w świat ludzi pracujących. Trzeba znów odnaleźć się na wypranym z uczuć korporacyjnym rynku pracy. Czasami dobrze jest się rzucić w dół i patrzeć jak się spada, nie myśląc zbytnio o konsekwencjach, bo spadanie od latania różni się jedynie momentem lądowania. Jednakże dobrze jest od czasu do czasu się odbić i dla odmiany polecieć do góry. Jak już kiedyś wspominałem, nawet chwilowa nieobecność poza londyńskim schematem typu praca-dom-praca powoduję, że wybijamy się z rytmu codziennego życia tego miasto i ciężko jest nam ponownie dotrzymać mu kroku. Przypomina to próbę wskoczenia z miejsca na rozpędzoną karuzelę, na której każdy krzesełko kręci się w swoim kierunku, a my mamy zasłonięte oczy. Trzeba po prostu skoczyć, żeby się tylko zahaczyć, a potem jakoś już leci. 
Tym razem nie będę Was zanudzał jak wygląda poszukiwanie pracy, ale co dzieje gdy już nawiążemy ten pierwszy kontakt z potencjalnym pracodawcą i po wymienieniu kilku kurtuazyjnych maili zostajemy zaproszenie na osobiste spotkanie, które przeważnie odbywa się w siedzibie firmy.

Rozmowa kwalifikacyjna jest nieodłącznym elementem przed zaczęciem  każdej nowej pracy i to ona, a nie Nasze, rozsyłane w gigantycznych ilościach CV i wykształcenie, określi czy daną pracę otrzymamy, czy nie. Po odbyciu z grubsza kilkudziesięciu job interviews w ciągu swojej kariery zawodowej już mogę uważać się za eksperta w tej dziedzinie, który na własnej skórze przekonał się czego podczas takich rozmów nie wolno mówić i czego pod żadnym pozorem  na pewno nie wolno robić. Z łatwością można zauważyć, że wszystkie wyglądają podobnie… i nie ważne czy  mamy tu do czynienia z wielkim międzynarodowym konsorcjum, korporacją, konglomeratem, przedsiębiorstwem,  lub jakąkolwiek inną organizacją o poważnie brzmiącej i dziwniej nazwie, czy z mała lokalną firmą, której nikt nie zna, ale ,według jej właściciela, mającej nieodkryty potencjał do podbicia światowych rynków. Rozmowa kwalifikacyjna jest jak odcięty od rzeczywistości magiczny świat, gdzie wszystko jest hipotetyczne i w teorii, niczym zagięta czaso-przestrzeń, w której prawa logiki idą w zapomnienie i nie sposób odróżnić prawdę o korporacyjnego bełkotu. Pracodawca stara się zareklamować firmę jako idealne miejsce pracy, gdzie każdy spełnia swoje marzenia wykonując swój dream job zarabiając przy tym ogromne  ilości pieniądzy, wszyscy się szanują i generalnie jest to kraina powszechnej szczęśliwości. Dlatego też poszukują na wybrane stanowsiko ambitnych, inteligentnych, kreatywnych osób, które nie boją się wyzwań, samodzielnego myślenia i potrafią przejąc inicjatywę, posiadają wszystkie możliwe certyfikaty i uprawnienia, a także mówią płynnie siedemnastoma językami. Z kolei my, będąc po drugiej stronie biurka, z pewnością w głosie opowiadamy, że to właśnie my jesteśmy idealnym kandydatem na to stanowisko i to właśnie nasze CV zawiera wszystko czego poszukują...i oczywiście wszystkie zawarte w nim informacje są  bez-wątpienia prawdziwe, a referencję są dostępne na życzenie...
-Dlaczego chciałby Pan dla nas pracować?
-Bo ja pracuję tylko z najlepszymi.
-Przeszkadza panu nie limitowany czas pracy? 
-Ależ nie!
-Nadgodziny? 
-No problem! 
-Praca do późnych godzin nocnych, w weekendy i święta? 
-Żaden problem. Nie ma sprawy. 
-Zabieranie pracy do domu i kończenie jej we wolnym czasie? 
-Ależ oczywiście. Jestem perfekcjonistą, jak się czegoś podejmę zawsze wykonuję wszystko do końca i w najdrobniejszych szczegółach...
...i tak dalej i tak dalej....wszystko to jednak pęka jak bańka mydlana i idzie w niepamięć, gdy już jakąś chwilę w danym miejscu popracujemy. Okazuję się wtedy, że tak naprawdę nie jest tak kolorowo, korporacja/firma po uprzednim szkoleniu wewnątrz-firmowym próbuje nam wyprać mózg, oduczając samodzielnego myślenia i ucząc komunikowania się ze sobą przy pomocy korporacyjnych sloganów. Po trzech miesiącach w niczym nie przypominamy już pełnej energii osoby z ogłoszenia o pracę, które tak naprawdę powinno wyglądać inaczej. Firma powinna od samego początku przyznać się, że potrzebują do pracy osób bez charakteru i wyraźnej osobowości, które dają się łatwo manipulować i tak narpawdę nie mają życia prywatnego, ani żadnych zainteresowań dlatego też nie będzie im przeszkadzało spędzanie większości życia w firmie, a co najważniejsze nie będą się upominały o swoje zaległe urlopy i zaginione premie. Korporacyjna idylla też wydaję nam się bardziej przypominać obóz pracy przymusowej...aż w końcu dochodzimy do momentu, w którym musimy podjąć decyzję czy zaciskamy zęby, gryziemy się w język, a dumę i własne wartości chowamy w kieszeń stając się na przeciw wszystkim przeszkodom mała korporacyjną kurewką, japiszonem uwikłanym w ciągły wyścig szczurów, bo przecież gdzieś pracować trzeba, czy jednak odwracamy się w swoją stronę porzucając korporacyjną fabrykę snów i idziemy szukać nowych, nieodkrytych rynków pracy nierzadko dryfując przez ocean braku perspektyw zawodowych...
...Korporacyjna machina już tak działa i dobrze o tym pamiętać, szczególnie w poniedziałek rano…Pozdrawiam i życzę owocnej pracy…




środa, 25 września 2013

Camden Town: Part I

Wielokrotnie w poprzednich textach wspominałem o swojej ulubionej dzielnicy w Londynie jaką jest Camden Town. Do napisania o niej posta zabierałem się tyle czasu, bo ze względu na jej różnorodność ciężko jest dokładnie opisać jej niepowtarzalny charakter i oddać alternatywny klimat.
 Camden Town to dzielnica, która była alternatywna jeszcze długo przed pojawieniem się anty-main-streamowych hipsterów. To właśnie na Camden Town rozpoczynało się większość ruchów społecznościowo-rewolucyjnych, obalano rządy i ustroje, tworzyły się nowe gatunki muzyki... To tutaj swoje początki mieli pisarze, artyści, rewolucjoniści. To w tutejszych knajpach wielkie rock&rollowe/punkowe legendy wychodziły z podziemi grając swoje pierwsze koncerty dla garstki ludzi w zadymionych salach. 
...Poniżej zamieszczam kilka zdjęć żebyście mogli lepiej poczuć tę jedyną w swoim rodzaju dzielnicę...
                                  ...to be continued...

































sobota, 21 września 2013

Turysta



Jak dotąd starałem się przedstawiać Londyn z punktu widzenia osoby, która w nim mieszka i przebywa na co dzień…tym razem, co było zaskoczeniem również dla mnie, pokażę Wam swoją ulubioną stolicę z punktu widzenia  osoby odwiedzającej to miasto w celach… turystycznych!  Po tak długim okresie pobytu ciekawie jest chociaż na jeden dzień przejść na drugą stronę i cofnąć do czasów,  gdy oglądało się miasto z perspektywy dwupiętrowego otwartego autobusu wycieczkowego…



… więc wszystkich tych, którzy niedawno opuścili Wielką Brytanię, a już za nią tęsknią albo tych, którzy w codziennym biegu cierpią na chroniczny brak czasu i tych, którzy dopiero myślą o wyjeździe…i  nawet tych którzy po prostu  chcą zobaczyć jak dzisiaj w południe wyglądał  Londyn... zapraszam na wycieczkę po sztandarowych atrakcjach, połączoną z lekcją historii, w wykonaniu charyzmatycznej rudowłosej  szkockiej  przewodniczki, a na koniec mały konkurs…Enjoy!


























 ...a teraz wspomniany wcześniej konkurs. Sprawdzimy jak uwarzenie słuchaliście pani przewodnik i co wiecie o stolicy Zjednoczonego Królestwa:
1. Co jest najstarszą rzeczą znajdującą się w Londynie i skąd została przywieziona?
2. Z czego słynie Fleet Street?
3. Jakie wydarzenie było najbardziej oglądaną relacją telewizyjną i gdzie się działo?
4. Co powstrzymało plagę w Londynie w 1666 roku?
5.  Jak długo Mick Jagger z Rolling Stones był uczniem pewnej londyńskiej szkoły i dlaczego zrezygnował?

...dla osoby, która poprawnie odpowie na wszystkie pytania przewidziana jest nagroda.

                                                       Miłego Dnia.