czwartek, 22 sierpnia 2013

Rolki, Morfina, Służba zdrowia i Robocop.





…ciężko jest pisać na klawiaturze mając jedną rękę unieruchomioną w gipsowej tubie na najbliższe pięć do sześciu tygodni…w jednym ze swoich poprzednich postów pisałem, że ‘miasto oferuje nam wszelakie ścieżki, drogi, ulice i parki w których możemy się uszkodzić’….nie zdawałem sobie na sprawy jak prorocze okażą się te słowa…Dotychczas nie miałem jeszcze okazji opisywać londyńskiej służby zdrowia. Najwyższy czas to zmienić…. w bardzo telegraficznym skrócie wyglądało to tak, że chcąc promować sport i zdrowy tryb życia na ulicach południowego Londynu,  mój lewy nadgarstek dobitnie poznał twardość i fakturę angielskiego asfaltu…ciekawym doświadczeniem jest zobaczyć swoje kości wygięte w dość niecodzienny sposób…na pogotowiu ratunkowym wydawali się być równie zdziwieni…, więc szybko się mną zaopiekowano i powiedziano mi, że rękę trzeba będzie jak najszybciej nastawić do poprzedniej  pozycji… to z kolei wywołało moje zdziwienie, bo patrząc na jej obecny stan wiedziałem, że będzie się to wiązało z wyginaniem, naciąganiem i generalnie rzecz biorąc  nieprzyjemnymi manewrami mojej lewej kończyny. Moje obawy zostały jednak rozwiane przez orientalnie wyglądającą pielęgniarkę, która podpinając mnie pod masę futurystycznie wyglądających urządzenia, zapewniła, że dostanę różne, jako to określiła ‘funny drugs’ , które pozwolą mi się zrelaxować…a następnie zadała mi pytanie, na które początkowo nie wiedziałem jak  zareagować…
-Czy ma pan coś przeciwko morfinie?
-A powinienem mieć?-odpowiedziałem.
 Po krótkim wykładzie na temat działania znieczulaczy i tego co za chwile  miało się dziać z moim ciałem, zobaczyłem jak w rurce od kroplówki, która kończyła się wlatując do moich żył, zaczyna powoli spływać płyn, który ma sprawić, że kręcenie moimi kośćmi na wszystkie strony przestanie mnie interesować. 

Po około 30 sekundach poczułem wszechogarniające ciepło rozpływające się po moich żyłach połączone z przyjemnym uczuciem błogości i generalnego luzu, które nasilało się z każdą chwilą. Już wtedy mało mnie obchodziło co wydarzy się z moją ręką, a bardziej interesowało mnie lampy znajdujące się nad łóżkiem, które zaczynały się w przedziwny sposób wyginać i układać w dziwaczne kształty tworząc ciekawe załamania światła. Leżałbym tak i podziwiał zawiłości szpitalnego oświetlenia dalej, gdyby nie pielęgniarka, która posunęła mi pod twarz maskę do oddychania z gazem N2O ,potocznie zwanym gazem rozweselającym.
  Z pod tlenkiem azotu na twarzy i morfiną krążącą w żyłach czułem się całkiem dobrze i wróciłem do oglądania otoczenia, tym razem moją uwagę przykuła szafka z lekami w kolorowych pudełkach, które również wirowały  i zmieniały kolor. Nagle przypomniałem sobie, że przecież jestem w szpitalu i ludzie stojący po mojej lewej stronie ciągną moją rękę. Gdy tylko spojrzałem na całą sytuację, która z mojej perspektywy wydawała się dziać gdzieś bardzo daleko ode mnie, a moja ręka wcale nie wydawała się być moją ręką…było to dla mnie tak nietypowo zabawne, że wpadłem w niekontrolowany wybuch śmiechu i na pytanie jak się czuję w przerwach w napadach radości odpowiedziałem, że w życiu tak dobrze nie bawiłem się w szpitalu. Lekarz trzymający moją rozciągniętą na dziesięć metrów rękę stwierdził, że często to słyszą i nie jestem pierwszym tak zadowolonym pacjentem. Mówiąc to zabrał mi maskę z magicznym gazem i powiedział, że to koniec zabawy, a ja zauważyłem, że moje ramię wróciło do normalnego rozmiaru i wyglądu. Nawet oświetlenie wróciło do normy, a kolorowe leki na półki i nie były już tak interesujące jak przed paroma minutami. Wychodząc z pogotowia dostałem kilka innych ‘funny drugs’, które miały mi dotrzymać towarzystwa do następnej wizyty i polecenie nie zdejmowania i nie wkładania niczego pod gips złamanej kończyny…wydaję się to oczywiste, ale gdy spytałem pielęgniarki co i po co miałbym wkładać pod gips pokazała mi taką oto tablicę znajdującą się na jednej ze ścian.


Dwa dni później dostałem ponowne wezwanie do szpitala. Okazało się, że moja kontuzja wpasowuję się idealnie w prototypowe metody leczenia, które były po raz pierwszy pokazane w kasowym hollywoodzkim filmie X-Men, gdzie jeden z głównych bohaterów miał szkielet pokryty najtwardszym znanym stopem metalu jakim jest adamantium, a z dłoni wysuwały mu się trzy metalowe pazury. Szczegóły tej nowatorskiej metody leczenia będą z pewnością dokładniej pokazane we wchodzącej właśnie do kin kolejnej odsłonie przygód X-menów pod tytułem ‘Wolverine’ , więc gdy lekarz zaproponował mi wstawienie w nadgarstek podobnych gadżetów od razu się zgodziłem.  
Kiedy po około dwóch godzinach obudziłem się z farmakologicznego snu pielęgniarka poinformowała mnie, że operacja zakończyła się sukcesem i sześciocentymetrowa platynowa płytka wraz z 6 śrubami została bezpiecznie wkręcona w moje kości.  Teraz pozostaje mi jeszcze pięć tygodni na przystosowanie się, a następnie po zdjęciu gipsu będę musiał wybrać czy chcę mieć metalowe wysuwane szpony, czy robo-dłoń jak Darth Vadera, czy  może coś bardziej w stylu Robocopa…dzisiejsza medycyna pozostawia nam tutaj duże pole do popisu…true story…

...nie pamiętam całego zabiegu, ale podejrzewam, że wyglądało to mniej więcej tak...

2 komentarze:

  1. Jesli pielęgniarka wyglądała orientalnie to mogłeś zapodać scenę z Dnia Świra.
    - Ciuje boli?
    - ne rusa palcyma!
    - a co mi będzie .............. ta żółta kukiełka:)

    pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następnym razem jak będę miał do czynienia z służbą zdrowia to się lepiej przygotuje ;-)

      Usuń