wtorek, 12 lutego 2013

Londyńczycy/ Pół roku:Pseudo-Podsumowanie




 Wiem, wiem...dawno nic nie pisałem. Trochę wynikało to z braku czasu, trochę z mojego lenistwa i braku weny,… bo na brak wydarzeń nie mogę narzekać. Moje życie, które samo z siebie do ustabilizowanych nie należy, w połączeniu z nieprzewidywalnym Londynem daje nam całkiem ciekawy mix…i już tak to jest, że jeżeli nic się dzieje to nie ma o czym pisać, a jak dzieje się za dużo to nie ma kiedy. To właśnie jedna z tych rzeczy, która mnie w tym mieście pasjonuje i intryguje zarazem. Nigdy nie możemy przewidzieć świadkami jakich wydarzeń będziemy i w jakie sytuacje zostaniemy zaangażowani, to nadaje codziennym czynnością ciekawego klimatu. Biorąc pod uwagę fakt, że właśnie w tym tygodniu mija pół roku od kiedy mieszkam w Zjednoczonym Królestwie zostałem zmotywowany do napisania krótkiego podsumowania..., które jak się za chwilę okaże, wcale podsumowaniem nie będzie...

 Londyn jest ogromnym wsysaczem wolnego czasu…i tym sposobem nawet nie wiesz kiedy mijają kolejne dni, tygodnie, miesiące, a nawet lat. Wydaje mi się, że już całkiem dobrze wtopiłem się w koloryt Londynu, z czym zresztą nigdy nie miałem większego problemu, i on sam traktuje mnie jak swojego. Kiedyś w serialu ‘How I Met Your Mother” słyszałem, że są niepisane warunki, które trzeba spełnić żeby zostać 'prawdziwym nowojorczykiem' takie jak: zgarnięcie z przed nosa  taksówki  na Manhattanie komuś kto jej bardziej potrzebuje, zabicie karalucha własną ręką,  spotkanie na ulicy Woodiego Allena itp. Jednej z głównych bohaterek, kanadyjce Robin Scherbatsky, udało się dokonać tego wszystkiego w ciągu jednego odcinka i oficjalnie została uznana za pełnoprawną mieszkankę Nowego Jorku. Jednak nigdy nie słyszałem co trzeba zrobić żeby ‘oficjalnie’ zostać londyńczykiem. Scharakteryzowania tak odmiennej i zróżnicowanej grupy ludzi jest praktycznie niemożliwe. Jest on pełen endemitów, czyli osobników, których nie można napotkać nigdzie indziej na Ziemi. Jedna wielka zbieranina oryginałów. Można jednak zaobserwować zbiór cech i zachowań, które ujawniają się u większości osób przebywających tutaj przez dłuższy czas, takich jak: 
-Niechęć do turystów i wszelkich miejsc i atrakcji gdzie można ich masowo napotkać. 
-Szeroko zakrojony urban-multi-tasking czyli robienie równocześnie miliona rzeczy w czasie podróży do pracy takich jak np. rozmawianie przez telefon i prowadzenie video-konferencji, odpisywanie na zaległego maila, zamawianie kawy i dojadaniu swojego lunchu w postaci dowolnego fast-fooda z budki naprzeciwko, wydzieranie się na kierowców, niczym nieprzerwane śledzenie wszystkich wydarzeń na Facebooku/Twitterze, a wszystko to podczas wbiegania do metra lub innego środka transportu, w którym londyńczycy robią wszystko czego nie zdążyli zrobić w domu. 
-Umiejętność dokładnego wyliczenia czasu podróży do dowolnego miejsca w mieście, z uwzględnieniem aktualnego natężenia ruchu i warunków atmosferycznych. 
-Chroniczny brak snu
...to tylko część z nich. 
Mieszkańcy zdają się  również przejmować cechy okolicy, w której się znajdują. Może to być bogate i snobistyczne Kensington lub Knightsbridge, szybkie i wieczne zapracowane City, zagubione w imprezowym szale Soho, a może całkowicie odrealnione i odcięte od rzeczywistości Camden Town, które od wielu lat pozostaje moją ulubioną dzielnicą ze względu na swój nieszablonowy, nieprzewidywalny charakter (kolejny mój post będzie właśnie o Camden Town). 
Ponadto londyńczycy przejawiają szaleńczą wręcz potrzebę zmian, wszelakich zmian. Nigdy nic nie jest stałe, na zawsze... i nie ważne czy chodzi tutaj o prace, mieszkanie, związek, pieniądze, czy miejsce pobytu.  Ludzkie plany i losy ewoluują wraz z miastem. Większość mieszkających tu ludzi non-stop jest w trakcie zmieniania pracy, przeprowadzki, kupna/sprzedaży mieszkania,  rozwodu/drugiego ślubu, wyjazdu na drugi koniec świata lub u progu jakiejkolwiek innej ważnej życiowej decyzji. Każdy osiągając jeden z wyznaczonych celów już rozgląda się za kolejnym, ale cały czas będąc gotowym na zmianę wszystkiego o sto osiemdziesiąt stopni.
 W Polsce ludzi narzekają na fakt, że nie ma pracy, tutaj ludzie narzekają na prace, którą mają, w kółko powtarzając, że w już wkrótce poszukają czegoś nowego, lepszego i tak bez końca. Londyn daje nam miliony możliwości, a tylko od nas zależy czy i w jakim stopniu je  wykorzystamy. Za to właśnie nienawidzi i  równocześnie kocha się to miasto. 


P.S. 

Od zawsze przyciągam do siebie dziwnych ludzi, a nietypowe sytuacje przytrafiają mi się praktycznie na każdym kroku. Tak było i tym razem. Dziwnym zbiegiem okoliczności wdałem się w rozmowę z pewnym polskim ‘przedsiębiorcą’, który początkowo mydlił mi oczy opowiadając ile to on już czasu mieszka w Londynie i jak ogromne pieniądze tutaj zarobił, a teraz przenosi interes na teren Polski i Ukrainy. Zadowolony z siebie mówił, że ma sukces. Od początku nie do końca wierzyłem temu podejrzanemu typowi. To wszystko co mówił było za mało prawdziwe, sztuczne, w pewnej chwili miałem nawet wrażenie, że ten gość cytuje jakiś fragment filmu, gdzie główny bohater opowiada o spełnieniu swojego ‘American Dream’. Z braku ciekawszych zajęć postanowiłem wysłuchać ‘przedsiębiorcy’ do końca. Już za chwilę miałem się przekonać jak trafne były moje przeczucia. Facet opowiada, że handel używanymi częściami samochodowymi to mega-dochodowy interes, ale tak naprawdę nie o tym chciał ze mną rozmawiać, a po chwili ściszonym głosem dodaje czy chciałbym co jakiś czas kupować 10 kartonów polskich albo ukraińskich papierosów, bo właśnie tyle ‘przedsiębiorca’ potrafi jednorazowo przewieźć w swoim bagażu podczas swoich licznych wyjazdów zagranicznych i, jak sam mówił, zwracają mu się pieniądze za bilet.  Jak tylko to powiedział od razu wszystko stało się na powrót jasne, kolejny emigracyjny mitoman, poważny międzynarodowy ‘przedsiębiorca’ płacący za bilet lewymi papierosami, na siłę udawany sukces. Był w strasznym szoku, gdy odrzuciłem jego propozycje. Zachowywał się tam jakby odmawiał mu najlepszego interesu życia, bo przecież on jest jedyny, który wpadł na tak genialny pomysł.

 Z kolei, kilka dnia temu, będąc w nocy w okolicach stacji Liverpool Street na przejściu dla pieszych spotkałem człowieka trzymającego w rękach kartonowy znak z napisem ‘It is the time to follow Jesus’. Postanowiłem postąpić jak znak nakazywał i  przechodziłem przez przejście podążając za samozwańczym Dżizusem, lub jego pracownikiem, próbując zrobić mu zdjęcie…w końcu niecodziennie spotyka się tak słynną postać. Byłem tak zaabsorbowany próbą uwiecznienia tej magicznej chwili, że nie zauważyłem, że ja i Dżizus przechodzimy na czerwonym świetle. Podczas, gdy ja o mało nie wpadłem pod samochód, on poszedł sobie dalej nawet mnie nie zauważając, a byłem jedynym, który chciał za nim iść…więc osobiście odradzam, bo to niebezpieczne....a z tego co słyszałem to w jego drużynie szykują się niedługo poważne zmiany w kadrze, traci podobno najlepszego zawodnika, który abdykuje.
 


 Jak już odrobinę ochłonąłem po tym całym zajściu udałem się na swój przystanek linii 133. Nagle, a było to około godziny pierwszej w nocy w centrum Londynu, za plecami usłyszałem głośny krzyk takiej oto treści: ‘Tak się bawi!!! Tak się bawi Białystok!!! Białystok!!!’ …i tego Wam również życzę. Kończę mój pociąg dojechał właśnie do stacji London Bridge…

6 komentarzy:

  1. moim zdaniem spotkanie kogoś z Bialegostoku jest właśnie warunkiem bycia
    prawdziwym Londyńczykiem:D

    pozdr

    OdpowiedzUsuń
  2. A już miałem pisać - ,,why so quiet ? " a tu proszę , trochę się pośmiałem ! Bo to dobre było .Dzięki ! CU !

    OdpowiedzUsuń
  3. To w takim razie jak Ty Szczepan spotkasz w Chinach kogoś np. z Sanoka to będziesz mógł się oficjalnie uważać za Chińczyka/Kantończyka.

    Dzięki Juhas.Cieszę się, że się podobało. Postaram się żeby nie było już tak "so quiet"

    OdpowiedzUsuń
  4. fajny blog daje do ulubionych i zapraszam do mnie http://zzolwiemposwiecie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajnie opisane też byłem w tym wielkim mieście :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki. Powodzenia w odwiedzaniu innych wielkich miast ;)

      Usuń