czwartek, 14 lutego 2013

Dziewczyna w żółtym płaszczu

 
 Kojarzycie może scenę z serialu "How I met your mother", gdy Ted, główny bohater, czekając na swój pociąg na stacji spotyka przypadkowo dziewczynę z żółtą parasolką, która, jak się później dowiadujemy, okazuję się jego przyszłą żoną? Otóż dziś  wracając z pracy do domu przytrafiła mi się bardzo podobna historia. 
Około godziny dziesiątej wieczorem czekałem na swój pociąg na stacji Balham. Do czasu przyjazdu pociągu miałem jeszcze dobre pięć minut, więc ,jak to często mam w zwyczaju, siedząc na ławce czytałem niedawno zdobytą książkę Jose Saramango "Miasto Ślepców"...swoją drogą, książka zapowiada się całkiem obiecująco.Nawet nie wiem kiedy pochłonąłem pierwsze sto stron... Zaczytany siedzę, nie zwracając zbytnio uwagi na to co dzieje się dokoła mnie. Jednak gdy podniosłem wzrok z nad książki żeby sprawdzić na wyświetlaczu za ile czasu pojawi się mój pociąg, zobaczyłem rudowłosą dziewczynę w żółtym płaszczu, która również pogrążona w lekturze czekała na ten sam pociąg. Zważywszy na moją wrodzoną ciekawość i zamiłowanie do dziewczyn o rudych włosach, postanowiłem dyskretnie sprawdzić czym zaczytuje się dziewczyna w żółtym płaszczu. Dodam, że zarówno żółty płaszcz jak i jego właścicielka, zrobili na mnie dość duże wrażenie. Nie zdążyłem jednak poznać tytuł, bo akurat nadjechał oczekiwany pociąg i wszyscy zaczęli pospiesznie ustawiać się do wejścia. Typowo przystankowo-kolejowa krzątanina, w której każdy próbuje przewidzieć gdzie akurat zatrzyma się pociąg i gdzie będzie najlepsze miejsce żeby do niego wsiąść. Sprytnie udało mi się umiejscowić blisko zaczytanej dziewczyny, wiec gdy weszliśmy do pociągu "przypadkowo" (OK...nieprzypadkowo) zajęliśmy miejsca na przeciwko siebie. I tutaj historia robi się ciekawa. Okazało się, że ruda dziewczyna w żółtym płaszczu czyta nic innego jak....trzecią część znakomitej trylogii fantasy Andrzeja Pilipiuka "Dziedziczki".  Stwierdziłem, że takiej okazji nie można przegapić i wypadałoby pochwalić literacki gust dziewczyny w żółtym płaszczu, zakładając z cała pewnością, że pochodzi z Polski. Siedząc tak na przeciwko niej zastanawiałem się jak najlepiej rozpocząć tę rozmowę. Gdy wymyśliłem genialny tekst początkowy i już miałem się odezwać , pociąg zatrzymał się na stacji Streatham Common, a nasza bohaterka wstała i spoglądając na okładkę mojej książki wyszła na peron. Ja udając dalej mocno pochłoniętego czytaniem nie podnosiłem wzroku znad książki... i tak kończy się ta niesamowita historia. Już pewno nigdy nie spotkam dziewczyny w żółtym płaszczu, biorąc pod uwagę fakt, że mieszkam w ośmio-milionowym mieście...., ale....ale jakby przypadkiem tak się stało,...Wszechświat i Karma czasami robią takie numery,.... może to być najlepszy podryw w historii podrywów i początek bardzo ciekawej znajomości, a ten tekst będzie na to  najlepszym dowodem. Dobranoc.

1 komentarz:

  1. :)Zbyt długo przekuwałeś myśli w czyny, szkoda.Mówią ,że tylko góra z górą się nie zejdzie.

    OdpowiedzUsuń