Przyznam, że ukończenie pisania tego
tekstu zajęło mi sporo czasu. Większa część pisana była o przedziwnych
porach w nocnych środkach komunikacji miejskiej lub na licznych londyńskich
przystankach i stacjach, które mijam na drodze do centrum. W takich miejscach
możne zaobserwować wiele ciekawych sytuacji i oryginalnych osobowości… , ale
warto jest poznać również tę stronę miasta…
Londyn to z wielu powodów dość
specyficzne miasto. W którymś z poprzednich postów pisałem, że podobnie jak
Nowy Jork Londyn również nigdy nie zasypia, ale pomimo tego każdego ranka budzi się do życia. Na pustych ulicach
zaczyna się powolne, znudzone poruszenie. Dla jednych dzień się zaczyna, a dla
innych dopiero się kończy. Czekając o 4.15 rano na nocny autobus linii 133 ktoś
kończy swój dzień po nocnej pracy w centrum, a palący papierosa gazeciarz
właśnie go zaczyna, mijając na swej drodze taksówkarza, który siedzi w swym
aucie popijając kawę ponieważ właśnie zaczęła się jego przerwa. Hinduski sprzedawca
otwiera lokalny warzywniak rozmawiając z kucharzem wracającym z nocnej zmiany,
a zaraz obok nich w przydrożnej kawiarni siedzi zapracowany garnitur, który
prowadzi telekonferencję z kimś w Tokyo i zamawia kolejną z rzędu kawę, którą z
wyuczonym, sztucznym uśmiechem podaje mu kelnerka ze Wschodniej Europy. Na
pobliskim przystanku ,ku zdziwieniu reszty czekających, dwóch pijaków kłóci się
o coś w dziwnym nieznanym języku, który po chwili okazuję się być językiem
polskim…tak polskim jak tych dwóch pijaków. W powietrzu latają najróżniejsze
rodzaje wulgaryzmów połączone z pytaniem ludzi o drobne do piwa. Aż przykro to oglądać. Dlatego też, gdy swoim łamanym pijackim angielskim pytają mnie o
drobne odpowiadam, wpasowując się w konwencje rozmowy, swoim śmiesznie brzmiącym, sztucznym
irlandzkim akcentem, że nic im nie dam. Odczucia patriotyczno-narodowe nie są
moją mocną stroną, ale w takich sytuacjach aż nóż sam się otwiera w kieszeni i
trochę wstyd. Na szczęście właśnie podjeżdża mój autobus, więc z niekłamaną
przyjemnością zostawiam to kompromitujące towarzystwo. W autobusie N133 jest o
wiele przyjemniej. Trzy dziewczyny śpiewają "With or without You" grupy
U2. Nie wiem czy to przez to, że ja jestem zmęczony, a one lekko wstawione, ale
całkiem przyjemnie się ich słuchała.
To miasto jest pełne różnic i odmienność.
Niedawno poznałem kelnerkę z Polski, która jeszcze dwa tygodnie temu, gdy
zaczynaliśmy pracę twierdziła, że przyjechała tylko na wakacje, chce zarobić i wracać
do Polski. Dziś pytała mnie o ceny mieszkań i możliwości studiów w Anglii, bo planuje
zostać tu na dłużej. Pewna dziewczyna z Polski już wkrótce otworzy w Londynie
swoją księgarnię z restauracją. Każdy ma tutaj swój plan na życie, który powoli
stara się realizować…, a możliwości i wariantów jest wiele...
Gdy kończy się
pracę o 4 rano, nieważne w jakim zakątku świata się jest, nie pozostaje nic innego jak iść na drinka ze znajomymi z pracy w spontanicznie wybraną część miasta. Gdy po nieprzespanej nocy wychodzi się z pracy, a na dworze wstaje
już nowy dzień można w spokoju cieszyć się widokiem miasta...
Pozdrawiam.
Miłego dnia...i dobranoc.
Miasta nocą są niesamowite. O świecie też...
OdpowiedzUsuńTo prawda. Ja najbardziej lubię ten czas na pograniczu nocy ze świtem...
OdpowiedzUsuńNie dziwi mnie Twoje podejście do tego typu Polaków:(
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Wyobraź sobie, że mnie też nie dziwi ;->
OdpowiedzUsuńRewelacyjny blog, będę zaglądał zdecydowanie częściej!
OdpowiedzUsuńlipoooo.blogspot.com - zwiedzić świat za darmo..