…i tym sposobem,
podróżując sześć razy w tygodniu przez cały południowy Londyn aż do pierwszej
strefy, upłynął mi drugi miesiąc pobytu w Wielkiej Brytanii…
Niby nic nie
znacząca informacja, ale zawsze warto mieć poczucie upływającego czasu …w
szczególności będąc tutaj, gdzie granice pomiędzy dniem, a nocą łatwo się
rozmazują. Pracując w Londynie na full-time bardzo rzadko pozostaje czas na
cokolwiek innego. Praca pochłania większą cześć każdego dnia, a doliczając do
tego czas spędzany na dojazd do pracy trzeba być przygotowanym na długie godziny w środkach komunikacji miejskiej, jak również na peronach stacjach i
przystankach. Daje nam to możliwość podpatrzenia codziennego życia
londyńczyków. Z za szyb autobusu widzimy jedno miasto, a w nim miliony przeplatających się wzajemnie historii ....Jedna z nich to historia polaka, który przyjechał tutaj dwa miesiące temu, a ta opowieść właśnie rozpoczyna swój nowy rozdział...
Spotykając w różnych miejscach przypadkowych ludzi przydatna jest
umiejętność tak zwanego ‘small talk’, który w polskiej kulturze zdaje się być
raczej pomijany, a tutaj używany i obecny na każdym kroku. Niezliczoną
ilość razy słyszymy tutaj ‘Hi, Mate. How
are you?’, ‘Alright, bro?’, ‘Hello,how you doing?’ następnie pada kilka
grzecznościowych pytań lub wypowiedzi na temat dnia, pogody, wczorajszego
meczu, pracy, samopoczucia, planów na weekend itp. Takie konwersacje przeważnie
trwają jedynie kilkanaście sekund, a potem każdy udaje się w swoją stronę. To
na pozór nic nie znaczące rozmowy, ale przy następnych takich spotkaniach
okazuje się, że jesteśmy już dobrymi znajomymi… w Londynie nigdy nie wiadomo
kiedy taka znajomość może się przydać, a przyda się prędzej czy później. Dlatego czasami warto poświecić chwilę
swojego czasu drugiej osobie i zintegrować się, a poza tym jak mówi jeden z
plakatów w londyńskim metrze, na który właśnie patrzę ‘ A little courtesy won’t
harm you”
Miłego Dnia ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz