Wracam z
pracy. Jest godzina 6 rano, zapowiada się spokojny londyński poranek. Zapalam papierosa i
nagle uświadamiam sobie, że dokładnie miesiąc temu o tej godzinie stałem na
lotnisku we Wrocławiu czekając na samolot. Nawet nie wiem kiedy to minęło… jak
już wcześniej pisałem, na emigracji czas szybko płynie. Wiele wydarzyło się w
ciągu tego miesiąca. Przydałoby się zrobić jakieś podsumowanie. Nalewam sobie
drinka z odrobiną dobrego jazzu… i cofam się myślami do początków mojej
podróży. Przyjechałem tutaj pełen nadziei i wielkich planów, ale nauczony
doświadczeniami z poprzedniego pobytu wiedziałem, że osiągnięcie zamierzonego
celu nie będzie proste i będzie wymagało wielu poświeceń i wyrzeczeń.
W przeciwieństwie do tego co
niektórzy sądzili, nie wydałem i nie przepiłem wszystkich oszczędności, nie
mówię, że nie próbowałem… w zamachu też nie zginąłem, nawet nikt mnie jeszcze
nie postrzelił "w tym wielkim i złym Londynie", więc generalnie nie jest źle.
Całkiem niedawno koleżanka z Polski zapytała mnie czy nie żałuję swojej decyzji
o rzuceniu stabilnej, ‘odpowiedzialnej ‘ pracy w Polsce i nowego startu w
Wielkiej Brytanii. Nie, nie żałuję... z racji zainteresowań i wykształcenia
jakoś dobrze się tutaj czuję. Fakt, czasami
jak większość początkujących emigrantów trzeba zacząć jako
kitchen-porter na popularnym zmywaku
albo w innej mało płatnej, dorywczej pracy. W końcu, żaden pieniądz nie
śmierdzi, a żadna praca nie hańbi. Od czegoś trzeba zacząć. Nie od razu zostaje
się prezesem ani milionerem…nawet tutaj. W słuchawkach słyszę jak Aloe Blacc
śpiewa "I need a dollar"… tylko waluta się nie zgadza, reszta pasuje idealnie...
Ofert pracy i możliwości
jest więcej niż w Polsce, ale nie jest tak, że przyjeżdżając tutaj od razu
spełniają nam się wszystkie marzenia, a funty lecą jak manna z nieba, gdy
tylko postawimy stopę na angielskiej ziemi. Niestety…tak samo jak wszędzie żeby coś osiągnąć trzeba się napracować. Z całą pewnością mogę przyznać, że pobyt w Londynie
wyostrza charakter, uczy pokory i hamuje rozdmuchane ego…
Zmieniłem swoje lokum na nieco
większe…Wietnam się chwali
(http://tuhanoi.blogspot.co.uk/2012/07/miejsce-mojej-egzystencji.html) to i ja
mogę. Aktualnie wygląda to tak…
...na dzisiaj tyle. Miesiąc minął ;-> Miłego Dnia.
to juz miesiac?
OdpowiedzUsuńrzeczywiscie szybko ten czas leci:)
brak wykladziny w sypialni i rowno przycieta trawa w ogrodzie wyglada nieco podejrzanie :P trzeba jakies piwko gdzies kiedys :P
OdpowiedzUsuńpozdr
p.s. a jak bedziesz w okolicach Woking to zapraszam :)
Jasne ;->
OdpowiedzUsuń