W natłoku
obowiązków zanika chęć i wena do pisania, ale w wolnych
chwilach, porozsypywanych po różnych przypadkowych miejscach ( jak na przykład
autobus 133, w którym się aktualnie znajduję) staram się coś napisać.
Jak dotychczas
unikałem opowiadania o nieprzyjemnych, negatywnych i niebezpiecznych aspektach
życia w Londynie. Najwyższy czas to zmienić, więc jeżeli ktoś ma ochotę na
chwilę przyjemnej, rekreacyjnej lektury szczerze odradzam dalszego czytania.
Londyn pod
wieloma względami jest niesamowitym miastem, które uwielbiam. Jednak gdy choćby
na chwilę zapomnimy o jego potędze i ciemnej stronie, on w typowo brytyjskim
tonie, spokojnie acz dosadnie nam o sobie przypomni. Ogólnie czuję się tutaj
bezpiecznie…, ale oto krótki zlepek historii z kilku ostatnich tygodni:
Godzina 24.00.
Wychodzisz z domu i idziesz na przystanek autobusowy. Muzyka leci w słuchawkach.
Masz czas porozmyślać o niczym. Obok Ciebie na przystanku grupa ludzi. Z
zamyślenie wyrywa Cię niespodziewane pojawienie się policji. Policjanci idą w
kierunku trzech mężczyzn, którzy na ich widok szybko się oddalają, a po chwili
rzucają do ucieczki. Z piskiem opon z zakrętu wyjeżdża srebrna
furgonetka, a z niej wysypują się czarne postacie w kominiarkach i kaskach.
Kominiarze szybko zatrzymują i obezwładniają uciekinierów…, a na ulice z hukiem
upada pistolet…podjeżdża Twój autobus, odjeżdżasz…
Z okien nocnych
autobusów średnio co noc, na którymś etapie podróży widzisz charakterystyczne
biało-niebieskie policyjne taśmy oznaczające miejsce popełnienia przestępstwa.
Uświadamiasz sobie obecność ciemnej strony miasta, która zawsze jest gdzieś
parę kroków od Ciebie. Przypomina Ci się cytat mistrza Yody "Beware of the Dark Side"
Na Twojej trasie do pracy znajduję się też owiane
niesławą Britxton, przez niektórych zwane londyńskim Bronxem. Swojego czasu często można było usłyszeć tutaj strzały
i charakterystyczny dźwięk przeładowywania broni. Dwie noce później na tej
właśnie dzielnicy widzisz siedzącą na chodniku kobietę gadającą samą do siebie…,
jak na Londyn nie jest to nic nadzwyczajnego…, więc nie zwracasz na nią
większej uwagi. Chwilę później słyszysz jak ktoś krzyczy „ Call the fucking
Ambulance for fuck’s sake”, a kobieta leży bez ruchu. Podbiegasz do pobliskiego
ambulansu i mówisz sanitariuszom o całym zajściu…Oni bez paniki, a z wprawą podjeżdżają
do leżącej kobiety. Parę sekund później wkładają ją na nosze i odjeżdżają na
sygnale pozostawiając za sobą ślady krwi na chodniku…podjeżdża Twój
autobus…jedziesz dalej…
…Trzecia w nocy
wychodzisz z autobusu na dzielnicy tuż obok Twoje. W swojej ulubionej kebabowni
spotykasz znajomego sprzedawcę i wielką dziurę w szybie, pełno szkła wszędzie
dokoła. Turek przeklina na czym świat stoi mieszając angielskie fucki i
motherfuckery z bliżej nie określonymi tureckimi słowami. Z potoku
słów udaje Ci się dowiedzieć, że wpadła tam jakaś rozjuszona banda i cegłówką wybiła przednią
szybę. Wandale uciekli dopiero gdy pogonił ich z maczetą. Wygląda na to, że tej
nocy nie zjesz kebaba...
Po tych
wszystkich przygodach wracasz do domu, otwierasz gazetę i czytasz, że dziś mija
rok od zamieszek na Croydon podczas, których spłonęło wiele aut i dość spora
część okolicy została zdemolowana. Na następnej stronie informacja, że
znaleziono mordercę zakopanej w ogródku dziewczynki i już nawet nie szokuję Cię
fakt, że było to na pobliskiej dzielnicy. Zamykasz gazetę i włączasz telewizor,
a tam na BBC dokument, z którego dowiadujesz się, że w Londynie splatają się
siatki większości światowych organizacji przestępczych.
Żyjąc tutaj na
co dzień nie można zaprzątać sobie głowy
rozmyślając o potencjalnych zagrożeniach…przyprawiłoby nas to o silną depresję
i zaawansowaną paranoję…jednak jak mówi Yoda nie możemy o nich zapominać. Pierwsze symptomy
paranoi pojawiły się ostatnio u mnie... jechałem do pracy autobusem 133, gdy uświadomiłem sobie, że większą
cześć pasażerów stanowią turyści w turbanach, a jeden do złudzenia przypomina
Osamę Bin Ladena. Nagle przypomina
sobie, że dziś jest 11 września, rocznica zamachów na WTC. Dramaturgii całej
scenie dodaje fakt, że zegarek wskazuje godzinę 9:46. Wjeżdżamy do centrum, a
pasażerowie w turbanach z podekscytowaniem pokazują sobie co ciekawsze wieżowce
na londyńskim niebie. Gdy tego dnia w pracy patrzyłem na Londyn z wysokości 200
metrów nerwowo spoglądałem przez wielkie
okna wyszukując nadlatujących samolotów…na szczęście nie przyleciały.
Kolejną rzeczą,
która przypomina Ci o tym co Cię otacza, są dźwięki syren policyjnych
nieodzownie wpasowane w melodię miasta.
Czasami gdy rozmawiam z ludźmi przez telefon idąc ulicą pytają mnie co się dzieję, bo słyszą w tle
wycie syreny. Dopiero wtedy dochodzi do mnie ten dźwięk . Tak się do niego
przyzwyczaiłem, że mój słuch przestał go rejestrować.
W zależności od
tego na jakiej ulicy się znajdziemy taki asortyment będą nam próbowali wcisnąć
lokalni ‘uliczni handlarze’…, a na tutejszych ulicach, uliczkach i zaułkach
można kupić dosłownie wszystko, …pomijając
cała legalną cześć asortymentu…. mamy do wyboru szerokie spektrum począwszy od
najróżniejszych narkotyków wszelakiej maści, poprzez kradzione sprzęty
elektroniczne, aż po broń i tym podobne gadgety…
Wybiła 23.00… dopijasz
poranną kawę, czas wyruszać w drogę…podjeżdża Twój autobus…wsiadasz?